czwartek, 10 listopada 2016

Po urlopie

Niedawno wrocilismy z tygodniowego pobytu w Toskani - matko, jak ja lubie to miejsce. 
Pierwszy raz pojechalismy tam bodajze 3 lata temu, bo od lat marzylam u urlopie w toskanskim domku z basenem (tak, uwielbiam film "Ukryte pragnienia"). Od tamtej pory minimum raz w roku  musimy sie tam pojawic. W prawdzie, nie jest to serce Toskani, ale i tak kocham te rejony calym serduchem. Jakbyscie potrzebowali namiary na miejscowke na urlop u wspanialych ludzi w miasteczku Massa, to sie polecam.

Ale ja nie o tym chcialam dzis. 
Na urlopie pozwalam sobie zawsze na odstepstwa od diety. Kiedy na codzien trzymam sie mojego planu zywieniowego, konsekwencje urlopowe nie sa takie straszne. Mysle tez, ze duze znaczenie ma nadmorskie powietrze. 
Tym razem nie bylo inaczej. Jedyne czego unikalam (nie udalo sie w 100%), to nabial - tu reakcja jest zawsze natychmiastowa i upierdliwa (calosciowa opuchlizna).
Bardzo potrzebowalam tej prawdziwej pizzy czy gnocch'ow popijanych lambrusco (duzo weglowodanow, alergenow i wina). Co smieszne, teraz bardziej dokucza mi rozepchany zoladek (jestem non stop glodna), niz problemy skorne. Aczkolwiek przesusz skory jest spory. Co rano do zwyklego kremu do twarzy musze domieszac troche oleju kokosowego, bo inaczej czuje sie jakbym przemyla twarz czystym spirytusem - susza jakich malo. 

Ciesze sie tez bardzo, bo widze, ze "czysta micha" przynosi efekty. Wszelkie grzeszki nie daja tak brutalnych konsekwencji jak kilka miesiecy temu. A przyznac musze, ze takie urlopowe grzeszenie bardzo pomoglo mojej psychice. Dla takiego zarloka jak ja, restrykcyjna dieta jest wyzwaniem i wielkim stresorem. Ciagle szukanie przyczyn, zapisywanie kazdego zjedzonego kesa, szukanie zamiennika, czy chociazby komponowanie posilkow z garstki produktow (da sie, ale urozmaicenie tez jest wskazane). O zyciu towarzyskim nawet nie chce wspominac - albo sie gimnastykujesz, zeby cos zjesc, co nie jest alergenem, albo po raz 1547 tlumaczysz, ze tego czy tamtego tez nie mozesz jesc i dlaczego - rzyg!). Wole moja sofe, kocyk i druty - one nie pytaja :) Ah gdyby jeszcze przeteleportowac je do Wloch.... 

Jest nadzieja :)

A teraz powoli staram sie wrocic do "normalnego" zywienia. Przygotowuje sie tez do zrobienia detoksu wg Dr. Alejandro Jungera- 3 tygodnie bez jajek, krowek i swinstw, na rzecz warzyw i smoothies. Robilam juz kilka razy ten detoks, ale teraz bedzie to pierwszy raz z prawie pelna swiadomoscia moich alergenow. Bede musiala przerobic przepisy pod siebie - mam w tym juz wprawe :) Tym razem licze na calkiem spore efekty tego oczyszczania. Do tej pory nie zmienialam przepisow (bo np nie wiedzialam, ze seler mnie uczula) i efekty owszem byly, ale nie takie spektakularne jak u pana malza: ladna skora, dobre samopoczucie, masa energii, jelita w formie i oczywiscie mniejsza liczba na wadze.
Jesli czas mi na to pozwoli, opisze dokladniej jak wyglada to oczyszczanie.

A poki co, zycze wam duzo slonca :)


P.S. Zmienilam rozmiar czcionki, bo albo ja slepne, albo rzeczywiscie byla za drobna.