Zróbcie sobie kawę. Czas na bajkę 😋☕️
Kiedyś obiecałam wam, że napiszę o moim sposobie odżywiania. Dziś nadszedł ten dzień.
Moja dieta, to coś a la keto-paleo.
To byłoby na tyle. Pa.
Hahaha, żarcik 😂
Kiedy zaczęły się moje żywieniowe schody zaczęłam szukać przepisów odpowiadających moim wymaganiom. Byłam zmuszona do szukania, bo bez przepisu to mogę najwyżej przygotować herbatę, a inwencję twórczą wykazuję tylko w kategorii: rzucanie mięsem w kuchni. Tym sposobem wpadłam na dietę paleo i samuraja.
Dieta paleo to dieta niskowęglowodanowa, bezglutenowa. Dieta samuraja różni się tylko dodatkiem bezglutenowych kasz. Czyli generalnie mięso, jaja i warzywa górą. (Po dokładne opisy odsyłam do magicznego Google.)
Jest związana z tymi dietami cała ideologia o człowieku paleolitu, polowaniu na jedzenie bla bla bla... Jak się domyślacie mam to gdzieś. Trzymam się tej diety, bo mi służy i łatwo znaleźć sensowne przepisy dla antytalencia kulinarnego.
Oczywiście moja lista produktów jest krótsza niż normalnie, ale i tak da się coś ukręcić.
Ponieważ często moje samopoczucie po węglowodanach jest dość marne zaczęłam szukać dalej i wpadłam na dietę ketogeniczną. Jest to dieta z bardzo małą lub zerową ilością węglowodanów. Zlepiłam sobie oba sposoby odżywiania w jeden i jest mi dobrze 😊
Jadam (codziennie):
- wołowinę
- ryby
- drób
- jajka
- warzywa (bez strączków, psiankowatych i skrobiowych)
- kokos w każdej postaci (mąka, mleko, olej-dużo!, wiórki)
- kakao i masło kakaowe
Czasem (co kilka dni):
- owoce jagodowe
- bataty, dynia, ziemniaki
- niektóre orzechy i nasiona (namoczone)
- kasze: jaglana, amarantus, quinoa, ryż
Od święta:
- strączki (namoczone)
- inne owoce (suszone i świeże)
Okazało się, że taki sposób odżywiania jest dla mnie idealny. Przez sporą ilość tłuszczu (tłuszcz kokosowy lub kakaowy - dodaję do wszystkiego, łącznie z kawą) nie bywam głodna. Gdyby nie niedoczynność tarczycy, to jadałabym tylko 2 posiłki dziennie. Jednak żeby nie nadwyrężać jej, jadam tak co 2-3 dni. Z tego samego powodu nie jestem na typowej ketozie i doładowuje węglowodany co 2-3 dni (powinnam codziennie, ale nie służy mi to, ale to temat na kolejny post).
Mam dużo energii, dobrze sypiam, nie choruję.
Da się żyć 😂
I tym pozytywnym akcentem zostawię was w spokoju.
Mam nadzieję, ze miło spędzacie weekend.
A.