Niby czas pylenia się skończył i alergie powinny mniej męczyć a mi właśnie teraz dają mocno w kość. Dlaczego? Suche powietrze od ogrzewania i kurz robią swoje. Dodatkowo, kiedy spadają temperatury rośnie mój apetyt na produkty mączne, a te u mnie skutkują łuszczącą i sączącą się skórą.
Ostatnio przetestowałam już znany mi przepis na żel na podrażnienia. Jednak wcześniej korzystałam z niego na delikatne problemy. Teraz dałam mu szansę tam, gdzie apteczne kremy poległy. Efekt WOW!.
Jak z niego korzystam?
Żel trzymam zawsze w lodówce (zwłaszcza jak robię ze swieżego liścia aloesu). Wszelkie moje zmiany skórne smaruję tym żelem i albo tak zostawiam, albo na wierzch kłade jeszcze minimalną warstwę oleju z róży. Jak dla mnie ten duet to mistrz.
Ponieważ najczęściej mam problem ze skórą głowy, to już za wczasu wcieram żel w skórę zaraz po myciu włosów. Nie obciąża włosów, a skóra jest ukojona. Jak mam czas, to parę godzin przed myciem włosów, nakładam go na skalp i na to, wspomniany olej z róży.
Właśnie jestem w trakcie testowania wpływu tego specyfiku na rzęsy - podobno mają rosnąć jak szalone za sprawą aloesu. Póki co zaobserwowałam jedynie, że podrażniona skóra powiek wraca szybko do normy i nie puchnie jak po zastosowaniu innych mazideł.
Składniki:
- d-pantenol 2ml
- żel aloesowy 20ml (lub ze świeżego liścia)
- żel hialuronowy 3% 6ml
- sorbitol 1ml
W oryginalnym przepisie są jeszcze algi, ale ja je pomijam.
Przepis mam stad. Jeśli interesują was naturalne kosmetyki, to bardzo polecam obserwować tą panią.
Defeat the allergy
Czyli jak odzyskac kontrole nad cialem i nie tylko...
środa, 4 grudnia 2019
piątek, 22 listopada 2019
Odświeżacz powietrza
Nigdy nie lubiłam odświeżaczy powietrza. Jak dla mnie zapach był zawsze zbyt natrętny, sztuczny i długotrwały - zbyt długotrwały jak na jego duszące i męczące właściwości.
Między innymi dlatego polubiłam się z niemieckim zwyczajem zapalania świeczek/zapałek w toalecie. Nie, tu nie o nastrój chodzi 😃 Palące się świeczki bądź zapałki neutralizują przykre zapachy.
Dodatkowo parę lat temu czytałam, że większość odświeżaczy powietrza na rynku to same zło i diabeł wcielony. Oczywiście nie zapamiętałam czemu, ani gdzie to znalazłam (kto by sobie głowę zaśmiecał takimi bzdurami). Jednak łacząc moją niechęć do tych psikaczy z owym artykułem odświeżacze trafiły na czarną listę.
Jakiś czas temu w czeluściach internetowych (oczywiście nie pamiętam dokładnie gdzie) natknęłam się na przepis na odświeżacz powietrza i tkanin w jednym. Brzmi fajnie, prawda?
I dziś właśnie chciałam się podzielić tym przepisem, bo okazał się być strzałem w dziesiątkę.
Potrzebujemy:
- alkohol
- wodę destylowaną
- olejki eteryczne
- butelkę ze spryskiwaczem (moja po dezodorancie ma pojemność 75ml)
Wlewamy do butelki 1/4 alkoholu. Dodajemy olejki eteryczne - mój ulubiony zestaw zimowy to: 10 kropli olejku pomarańczowego i 10 kropli olejku cynamonowego. Butelkę uzupełniamy wodą destylowaną. Gotowe!
Cudo idealnie sprawdza się do odświeżania powietrza, sofy i wszelkich tkanin.
Mam nadzieję, że ktoś z was skorzysta.
Do miłego!
Między innymi dlatego polubiłam się z niemieckim zwyczajem zapalania świeczek/zapałek w toalecie. Nie, tu nie o nastrój chodzi 😃 Palące się świeczki bądź zapałki neutralizują przykre zapachy.
Dodatkowo parę lat temu czytałam, że większość odświeżaczy powietrza na rynku to same zło i diabeł wcielony. Oczywiście nie zapamiętałam czemu, ani gdzie to znalazłam (kto by sobie głowę zaśmiecał takimi bzdurami). Jednak łacząc moją niechęć do tych psikaczy z owym artykułem odświeżacze trafiły na czarną listę.
Jakiś czas temu w czeluściach internetowych (oczywiście nie pamiętam dokładnie gdzie) natknęłam się na przepis na odświeżacz powietrza i tkanin w jednym. Brzmi fajnie, prawda?
I dziś właśnie chciałam się podzielić tym przepisem, bo okazał się być strzałem w dziesiątkę.
Potrzebujemy:
- alkohol
- wodę destylowaną
- olejki eteryczne
- butelkę ze spryskiwaczem (moja po dezodorancie ma pojemność 75ml)
Wlewamy do butelki 1/4 alkoholu. Dodajemy olejki eteryczne - mój ulubiony zestaw zimowy to: 10 kropli olejku pomarańczowego i 10 kropli olejku cynamonowego. Butelkę uzupełniamy wodą destylowaną. Gotowe!
Cudo idealnie sprawdza się do odświeżania powietrza, sofy i wszelkich tkanin.
Mam nadzieję, że ktoś z was skorzysta.
Do miłego!
czwartek, 14 marca 2019
Znalezione w sieci #2
Dzis znowu podziele sie z wami ciekawostkami znalezionymi w sieci.
Slyszeliscie pewnie o brudnej liscie warzyw i owocow. Z tego artykulu dowiecie sie czy nalezy bac sie tej listy, czy moze lepiej troche zluzowac... A ze swojej strony goraco polecam mycie warzyw i owocow w wodzie z dodatkiem sody oczyszczonej.
https://www.damianparol.com/brudna-lista-warzyw-owocow/?fbclid=IwAR3lNsRhrqv1LQ6A7JEdz5zSRIN0DdEKDOqhNTUFvXJWwN3JxRDkOijNJs0
Ponizej garsc wiedzy o sosach sojowych. Cos, co mnie zaskoczylo i uspokoilo, to fakt, ze pszenica w sosie sojowym nie powinna juz miec wlasciwosci alergizujacych (mam alergie wziewna i krzyzowa na zboza). Moj maz powinien sie ucieszyc, bo od lat atakuje go o korzystanie ze zwyklego sosu sojowego, a jemu sie nie chce po prostu szukac po sklepach sosu tamari.
http://barbellkitchen.pl/wp461/zdrowie-life-style/cala_prawda_o_sosie_sojowym/?fbclid=IwAR3-pTUdSfyUPcUVQ8Scq1B-64EzmlX1yNYnFDi1mgRJwk1PQ_jXtZgsaWk
Nie wiem jak u was, ale w Niemczech sezon grypowo-przeziebieniowy jest w szczytowej formie. Wszyscy w moim otoczeniu padaja zasmarkani, jeden po drugim. Wszyscy! Dlatego pomyslalam, ze dzis idealnie sie wpasuje przepis na herbatke wspomagajaca walke z wirusami.
https://pantabletka.pl/bialy-napar-przepis-rozgrzanie-przeziebienie/?fbclid=IwAR2sob099z3o3PIoB-KrYeYYYOtjLjS3iG0WUYBaKQ-uTugGcwcY9nylyaY
Slyszeliscie pewnie o brudnej liscie warzyw i owocow. Z tego artykulu dowiecie sie czy nalezy bac sie tej listy, czy moze lepiej troche zluzowac... A ze swojej strony goraco polecam mycie warzyw i owocow w wodzie z dodatkiem sody oczyszczonej.
https://www.damianparol.com/brudna-lista-warzyw-owocow/?fbclid=IwAR3lNsRhrqv1LQ6A7JEdz5zSRIN0DdEKDOqhNTUFvXJWwN3JxRDkOijNJs0
Ponizej garsc wiedzy o sosach sojowych. Cos, co mnie zaskoczylo i uspokoilo, to fakt, ze pszenica w sosie sojowym nie powinna juz miec wlasciwosci alergizujacych (mam alergie wziewna i krzyzowa na zboza). Moj maz powinien sie ucieszyc, bo od lat atakuje go o korzystanie ze zwyklego sosu sojowego, a jemu sie nie chce po prostu szukac po sklepach sosu tamari.
http://barbellkitchen.pl/wp461/zdrowie-life-style/cala_prawda_o_sosie_sojowym/?fbclid=IwAR3-pTUdSfyUPcUVQ8Scq1B-64EzmlX1yNYnFDi1mgRJwk1PQ_jXtZgsaWk
Nie wiem jak u was, ale w Niemczech sezon grypowo-przeziebieniowy jest w szczytowej formie. Wszyscy w moim otoczeniu padaja zasmarkani, jeden po drugim. Wszyscy! Dlatego pomyslalam, ze dzis idealnie sie wpasuje przepis na herbatke wspomagajaca walke z wirusami.
https://pantabletka.pl/bialy-napar-przepis-rozgrzanie-przeziebienie/?fbclid=IwAR2sob099z3o3PIoB-KrYeYYYOtjLjS3iG0WUYBaKQ-uTugGcwcY9nylyaY
wtorek, 5 lutego 2019
Znalezione w sieci
Postanowilam zaczac nowa serie wpisow, w ktorych bede zbierac perelki lub po prostu linki godne uwagi. Moze znajdziecie cos dla siebie, moze dowiecie sie czegos nowego, a moze po prostu bedziecie miec lekture do kawy.
Od razu zaznaczam, ze posty te nie beda regularne - jak widac, mam spory problem z systematycznoscia i nie mam zamiaru skladac obietnic bez pokrycia. Pisac bede jak bede miec na to moment i jesli bede miala sie czym podzielic.
Zaczynajmy.
Na pierwszy ogien wrzucam analize skladow plynow do higieny intymnej. Jesli interesuja was tez inne kosmetyki proponuje pogrzebac glebiej na stronie, ktora udostepniam:
http://www.srokao.pl/2014/04/analiza-pyny-do-higieny-intymnej.html?fbclid=IwAR3L2DKBZR6sOP1B7YzQHhpiG32SoC96C2pxrO5_4VdTThcQkM_7aov_bdE
Ciekawi was jak mozna uniknac choroby Alzheimera? Zapraszam na interesujacy wyklad:
https://www.ted.com/talks/lisa_genova_what_you_can_do_to_prevent_alzheimer_s?utm_source=facebook.com&utm_medium=social&utm_campaign=tedspread--a&fbclid=IwAR2oLCUrKQZlCMOrcPqNawKJMgShJYiVnAEVFZiKKQ_U1H84nOyb4z6izPc
Bardzo interesujaca rozmowa na temat medycyny chinskiej:
http://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2014/07/krzysztof-romanowski-zanim-stracisz-zdrowie/?fbclid=IwAR2eZ8zAR7iqJQT04RqtwMH8c9gLopBTFPrp74SGRaER7mitrS9TsSg8J_g
Na dzis tyle. Mam nadzieje, ze niedlugo bede mogla wrzucic kolejna garsc ciekawostek :)
Od razu zaznaczam, ze posty te nie beda regularne - jak widac, mam spory problem z systematycznoscia i nie mam zamiaru skladac obietnic bez pokrycia. Pisac bede jak bede miec na to moment i jesli bede miala sie czym podzielic.
Zaczynajmy.
Na pierwszy ogien wrzucam analize skladow plynow do higieny intymnej. Jesli interesuja was tez inne kosmetyki proponuje pogrzebac glebiej na stronie, ktora udostepniam:
http://www.srokao.pl/2014/04/analiza-pyny-do-higieny-intymnej.html?fbclid=IwAR3L2DKBZR6sOP1B7YzQHhpiG32SoC96C2pxrO5_4VdTThcQkM_7aov_bdE
Ciekawi was jak mozna uniknac choroby Alzheimera? Zapraszam na interesujacy wyklad:
https://www.ted.com/talks/lisa_genova_what_you_can_do_to_prevent_alzheimer_s?utm_source=facebook.com&utm_medium=social&utm_campaign=tedspread--a&fbclid=IwAR2oLCUrKQZlCMOrcPqNawKJMgShJYiVnAEVFZiKKQ_U1H84nOyb4z6izPc
Bardzo interesujaca rozmowa na temat medycyny chinskiej:
http://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2014/07/krzysztof-romanowski-zanim-stracisz-zdrowie/?fbclid=IwAR2eZ8zAR7iqJQT04RqtwMH8c9gLopBTFPrp74SGRaER7mitrS9TsSg8J_g
Na dzis tyle. Mam nadzieje, ze niedlugo bede mogla wrzucic kolejna garsc ciekawostek :)
czwartek, 3 stycznia 2019
Caly ten cukier
Dawno mnie tu nie bylo.
Nowy rok, nowy post.
Ale nie, nie jest to moje postanowienie noworoczne, by bywac tu czesciej. Po prostu obejrzalam ostatnio dokument warty uwagi i o nim chcialam dzis napisac pare slow.
Jak widac po tytule chodzi o: Caly ten cukier.
Bardzo ciekawy i wiarygodny dokument o tym, co sie z nami dzieje, kiedy pochlaniamy za duzo cukru, oraz gdzie tak naprawde on sie skrywa.
Jednak czegos mi tam brakuje. Autor dosc mocno linczuje soki owocowe - w pelni sie z nim zgadzam, ale zabraklo mi troche lagodniejszego spojrzenia na swieze owoce i kasze. Ja wiem, ze owoce (i kasze) to tez cukier, i w duzych ilosciach nie beda naszymi sprzymierzencami. Jednak warto zaznaczyc, ze gruszka to lepszy wybor niz sklepowy batonik.
Co z ochotkami na slodkie? Ja mocno wierze, ze pozbywajac sie sklepowych slodyczy przyzwyczaimy nasze kubki smakowe do innych smakow. I tak swieza sliwka w zupelnosci zadowoli nasza zachcianke na slodkie.
Nie do konca podoba mi sie jeszcze kwestia zjadanych kalorii i polaczenia tycia z cukrem. Mam wrazenie, ze tu tworcy zupelnie nie przylozyli sie do tematu. Przed eksperymentem i w jego trakcie bohater jadl tyle samo kalorii, ale problem tycia w trakcie eksperymentu zrzucono na barki nieszczesnego cukru. Moze cos w tym jest, ale jakos nikt nie zwrocil uwagi na zmeczenie i brak motywacji, ktore skutkowalo mniejsza iloscia sportu i ogolnego ruchu w ciagu dnia. Troche jakby na sile udowadniali swoje racje.
Nie mniej film polecam z calego serca. Nie bierzcie go w 100% do siebie, ale zastanowcie sie, co mozecie zmienic w swoim zyciu, by np. zminimalizowac nadwyrezanie swojej watroby.
Zycze wam wspanialego roku.
Nowy rok, nowy post.
Ale nie, nie jest to moje postanowienie noworoczne, by bywac tu czesciej. Po prostu obejrzalam ostatnio dokument warty uwagi i o nim chcialam dzis napisac pare slow.
Jak widac po tytule chodzi o: Caly ten cukier.
Bardzo ciekawy i wiarygodny dokument o tym, co sie z nami dzieje, kiedy pochlaniamy za duzo cukru, oraz gdzie tak naprawde on sie skrywa.
Jednak czegos mi tam brakuje. Autor dosc mocno linczuje soki owocowe - w pelni sie z nim zgadzam, ale zabraklo mi troche lagodniejszego spojrzenia na swieze owoce i kasze. Ja wiem, ze owoce (i kasze) to tez cukier, i w duzych ilosciach nie beda naszymi sprzymierzencami. Jednak warto zaznaczyc, ze gruszka to lepszy wybor niz sklepowy batonik.
Co z ochotkami na slodkie? Ja mocno wierze, ze pozbywajac sie sklepowych slodyczy przyzwyczaimy nasze kubki smakowe do innych smakow. I tak swieza sliwka w zupelnosci zadowoli nasza zachcianke na slodkie.
Nie do konca podoba mi sie jeszcze kwestia zjadanych kalorii i polaczenia tycia z cukrem. Mam wrazenie, ze tu tworcy zupelnie nie przylozyli sie do tematu. Przed eksperymentem i w jego trakcie bohater jadl tyle samo kalorii, ale problem tycia w trakcie eksperymentu zrzucono na barki nieszczesnego cukru. Moze cos w tym jest, ale jakos nikt nie zwrocil uwagi na zmeczenie i brak motywacji, ktore skutkowalo mniejsza iloscia sportu i ogolnego ruchu w ciagu dnia. Troche jakby na sile udowadniali swoje racje.
Nie mniej film polecam z calego serca. Nie bierzcie go w 100% do siebie, ale zastanowcie sie, co mozecie zmienic w swoim zyciu, by np. zminimalizowac nadwyrezanie swojej watroby.
Zycze wam wspanialego roku.
poniedziałek, 26 czerwca 2017
No-Poo
Na wstępie może wyjaśnie czym jest no-poo. Jest to skrót od no shampoo - czyli mycie włosów bez użycia szamponu. Jest jeszcze opcja low-poo, która dopuszcza korzystanie z szamponu, jednak bez silikonów i innych syfów w składzie.
Jak już pisałam w tym poście, przestałam korzystać z drogeryjnych szamponów na rzecz naturalnych metod. Idea sama w sobie jest fajna, ale szczerze przyznam, że jest to czasami niezły wrzód na d...e. Jednak jestem uparta i nie poddaję się. Na szczęście już wypracowałam swoją rutynę, która sprawdza sie w 90% przypadków.
Ponieważ u każdego sprawdza się co innego, skupię się na metodach, które w moim przypadku okazały się trafione.
1. Mycie samą wodą - dużo tu sie nie zmieniło. Metoda najprostsza, lecz trzeba opanować technikę. Na pewno będę z niej korzystać latem, tym bardziej, że myjąc samą wodą, muszę myć włosy częściej (średnio raz na 2 dni, a nie raz na 6-7).
2. Mycie wywarem z orzechów piorących - rzadko korzystam, bo lubię zmieniać metody, a tu wywar starcza na kilka myć, a trzeba szybko zużyć, żeby sie nie zepsuło (nie mówiąc o kolejnej butelce stojącej w lodówce). Aczkolwiek to chyba jedyny minus tej metody.
3. Mycie mąką z ciecierzycy (besan) - bardzo fajny sposób. Jedyny minus to to, że besan ma dużo protein w sobie i korzystając zbyt często można zrobić sobie stóg siana na głowie :)
4. Mycie mąką żytnią - równie fajna co mąka besan, też dobrze domywa resztki olejów z włosów. Niestety kupiłam sobie mąkę razową, przez co po wysuszeniu włosów, podłoga zasypana jest niewypłukanymi resztkami żyta :)
5. Mycie glinką - metoda na poziomie obu mąk. Jedynie trzeba pamiętać, że wymaga przepłukania włosów wodą z octem dla wyrównania PH.
6. Mycie sodą oczyszczoną - najmocniejsza metoda, dlatego korzystam z niej średnio raz na 4 mycia, żeby nie zniszczyć włosów. Wymaga płukanki zakwaszającej.
7. Mycie jajkiem - jakby dziwnie to nie brzmiało, metoda jest rewelacyjna. Jednak jak w przypadku ciecierzycy, ze względu na wysoką ilość protein, trzeba uważać z częstotliwościa mycia - stóg siana i te sprawy. O czym jeszcze trzeba pamiętać - metoda ta wymaga chłodnej wody, żeby nie zrobić sobie jajecznicy na głowie :)
8. Tzw. Swiety Gral - mieszanka glinki, miodu, octu, wody i olejków eterycznych. Bardzo fajny sposób dla średnio zabrudzonych włosów.
Mycie mąką żytnią, glinką i sodą oczyszczoną wypłukuje dość sporo farby z włosów. Mi to nie przeszkadza, ale może być to upierdliwe.
We wszystkich przypadkach dużą rolę odgrywa szczotkowanie włosów szczotką z naturalnego włosia (rozprowadza sebum po długości włosa, co działa jako naturalna ochrona).
Tym sposobem w ciągu ostatniego pół roku z drogeryjnego szamponu korzystałam 2-3 razy. Mój skalp jest mi za to wdzięczny. Włosy są jeszcze w fazie adaptacji, ale mają się coraz lepiej. Nie są już takie sypkie i delikatne jak przy szamponach i odżywkach, ale nie narzekam (przynajmniej mogę upiąć w koka bez używania gumek).
Do zabezpieczania końcówek używam różnych olejów (w zależności co mam pod ręką). Dużo też daje przepłukanie włosów na koniec mycia zimną wodą.
Dzisiejsza mieszanka "myjąca": glinka z wodą i kropelkami antyhistaminowymi (alergia w natarciu), a do płukania woda z octem malinowym (własnej roboty).
Efekt końcowy (trochę sianowato, ale do zaakceptowania - ważne, że czysto).
Udanego tygodnia, kochani.
A.
Jak już pisałam w tym poście, przestałam korzystać z drogeryjnych szamponów na rzecz naturalnych metod. Idea sama w sobie jest fajna, ale szczerze przyznam, że jest to czasami niezły wrzód na d...e. Jednak jestem uparta i nie poddaję się. Na szczęście już wypracowałam swoją rutynę, która sprawdza sie w 90% przypadków.
Ponieważ u każdego sprawdza się co innego, skupię się na metodach, które w moim przypadku okazały się trafione.
1. Mycie samą wodą - dużo tu sie nie zmieniło. Metoda najprostsza, lecz trzeba opanować technikę. Na pewno będę z niej korzystać latem, tym bardziej, że myjąc samą wodą, muszę myć włosy częściej (średnio raz na 2 dni, a nie raz na 6-7).
2. Mycie wywarem z orzechów piorących - rzadko korzystam, bo lubię zmieniać metody, a tu wywar starcza na kilka myć, a trzeba szybko zużyć, żeby sie nie zepsuło (nie mówiąc o kolejnej butelce stojącej w lodówce). Aczkolwiek to chyba jedyny minus tej metody.
3. Mycie mąką z ciecierzycy (besan) - bardzo fajny sposób. Jedyny minus to to, że besan ma dużo protein w sobie i korzystając zbyt często można zrobić sobie stóg siana na głowie :)
4. Mycie mąką żytnią - równie fajna co mąka besan, też dobrze domywa resztki olejów z włosów. Niestety kupiłam sobie mąkę razową, przez co po wysuszeniu włosów, podłoga zasypana jest niewypłukanymi resztkami żyta :)
5. Mycie glinką - metoda na poziomie obu mąk. Jedynie trzeba pamiętać, że wymaga przepłukania włosów wodą z octem dla wyrównania PH.
6. Mycie sodą oczyszczoną - najmocniejsza metoda, dlatego korzystam z niej średnio raz na 4 mycia, żeby nie zniszczyć włosów. Wymaga płukanki zakwaszającej.
7. Mycie jajkiem - jakby dziwnie to nie brzmiało, metoda jest rewelacyjna. Jednak jak w przypadku ciecierzycy, ze względu na wysoką ilość protein, trzeba uważać z częstotliwościa mycia - stóg siana i te sprawy. O czym jeszcze trzeba pamiętać - metoda ta wymaga chłodnej wody, żeby nie zrobić sobie jajecznicy na głowie :)
8. Tzw. Swiety Gral - mieszanka glinki, miodu, octu, wody i olejków eterycznych. Bardzo fajny sposób dla średnio zabrudzonych włosów.
Mycie mąką żytnią, glinką i sodą oczyszczoną wypłukuje dość sporo farby z włosów. Mi to nie przeszkadza, ale może być to upierdliwe.
We wszystkich przypadkach dużą rolę odgrywa szczotkowanie włosów szczotką z naturalnego włosia (rozprowadza sebum po długości włosa, co działa jako naturalna ochrona).
Tym sposobem w ciągu ostatniego pół roku z drogeryjnego szamponu korzystałam 2-3 razy. Mój skalp jest mi za to wdzięczny. Włosy są jeszcze w fazie adaptacji, ale mają się coraz lepiej. Nie są już takie sypkie i delikatne jak przy szamponach i odżywkach, ale nie narzekam (przynajmniej mogę upiąć w koka bez używania gumek).
Do zabezpieczania końcówek używam różnych olejów (w zależności co mam pod ręką). Dużo też daje przepłukanie włosów na koniec mycia zimną wodą.
Udanego tygodnia, kochani.
A.
poniedziałek, 5 czerwca 2017
Były sobie żelki trzy
Co robi "słodkosraj", kiedy nie może jeść sklepowych słodyczy? Otwiera swoją prywatną fabrykę żelków 😂
Dziś chcę się z wami podzielić moimi trzema ulubionymi przepisami.
1. Kokosowe ptasie mleczko
Podgrzewamy i porządnie mieszamy wszystkie składniki, wylewamy do foremek i wstawiamy do lodówki.
2. Żelki z borówkami
Podgrzewamy, mieszamy i wlewamy do foremek, do których uprzednio wrzuciliśmy borówki. Całość do lodówki.
- 2 szklanki wody kokosowej
- 1 łyżka syropu kokosowego
- 4 łyżki żelatyny
3. Czekoladki mleczne - moje ulubione
Rozpuszczamy wszystkie składniki, mieszamy porządnie, wlewamy do foremek i do lodówki.
- 7 łyżek mleka kokosowego
- 2 łyżki masła kakaowego
- 1 łyżka oleju kokosowego
- 1 łyżka syropu kokosowego
- szczypta soli
- szczypta wanilii
- 2 łyżeczki żelatyny
- 3 łyżeczki karobu lub kakao
Jak widzicie żelki można zrobić ze wszystkiego. Nawet herbata się nada 😋
W planach mam jeszcze żelki ze zmiksowanych owoców.
Dajcie znaka czy testowaliście przepisy, i jak wam smakowały.
Zdrówka!
Dziś chcę się z wami podzielić moimi trzema ulubionymi przepisami.
1. Kokosowe ptasie mleczko
Podgrzewamy i porządnie mieszamy wszystkie składniki, wylewamy do foremek i wstawiamy do lodówki.
- 4 łyżki żelatyny
- szczypta wanilii
2. Żelki z borówkami
Podgrzewamy, mieszamy i wlewamy do foremek, do których uprzednio wrzuciliśmy borówki. Całość do lodówki.
- 2 szklanki wody kokosowej
- 1 łyżka syropu kokosowego
- 4 łyżki żelatyny
3. Czekoladki mleczne - moje ulubione
Rozpuszczamy wszystkie składniki, mieszamy porządnie, wlewamy do foremek i do lodówki.
- 7 łyżek mleka kokosowego
- 2 łyżki masła kakaowego
- 1 łyżka oleju kokosowego
- 1 łyżka syropu kokosowego
- szczypta soli
- szczypta wanilii
- 2 łyżeczki żelatyny
- 3 łyżeczki karobu lub kakao
Jak widzicie żelki można zrobić ze wszystkiego. Nawet herbata się nada 😋
W planach mam jeszcze żelki ze zmiksowanych owoców.
Dajcie znaka czy testowaliście przepisy, i jak wam smakowały.
Zdrówka!
Subskrybuj:
Posty (Atom)