środa, 24 sierpnia 2016

Lakocie

Ostatnio wypracowalam moj plan zywieniowy tak, by ograniczyc do minimum tzw zachciewajki.
W ciagu tygodnia jem, tak jak powinnam, czyli bez: owocow, kasz, wszelkich mak, dosladzaczy (erytrol, stewia czy cukier kokosowy) przypraw i nabialu. W weekendy pozwalam sobie na drobne odstepstwa (te, co przynosza male konsekwencje): maliny, jagody, feta, kasza badz maka jaglana, erytrol itd.
Jesli zbyt dlugo trzymam sie scislej diety koncze pochlaniajac wszystko, co wpadnie mi rece i nie moge tego zatrzymac. Stad pomysl na takie rozwiazanie.
Myslalam, ze da rade wprowadzic tez zwykly nabial (krowi, bo mam wrazenie, ze owczy czy kozi nie jest taki zly dla mnie) w weekendy, ale niestety, dopiero po okolo dwoch tygodniach zaczyna schodzic ze mnie nabialowa opuchlizna... Zbyt wysoka cena, zwlaszcza latem.

W ostatni weekend rozpieszczalam swoje podniebienie:
  • omletem z malinami, polanym mlekiem kokosowym i cukrem kokosowym (czasami polewam jeszcze tahini).
Przepis: PaleoStrefa (klik)
  •  lodami kokosowymi z solonymi daktylami
Przepis: CookItLean (klik)
  • salatka arbuzowa z feta i oliwkami (niestety okazala sie byc bomba alergiczna, dlatego znika z mojego menu, ale i tak byla pyszna)
Przepis:
  • arbuz
  • rukola
  • oliwki
  • feta
  • cebula
  • czosnek
  • pieprz
  • sok z cytryny
Wszystko pokroic i wymieszac. Ot filozofia :)


W nadchodzacy weekend planuje sprawdzic ten przepis: http://paleostrefa.pl/jaglane-mini-serniczki-z-malinami-(bez-laktozy).html 
i moze jeszcze ten: http://cookitlean.pl/przepisy/tarta-bez-pieczenia-z-galaretka-z-owocow-lesnych-bezglutenowa-paleo/
Polecam wam obie strony jesli szukacie pomyslu na cos zdrowego do jedzenia (nie tylko slodkiego).

Oczywiscie przepisy musze modyfikowac ze wzgledu na moja dosc dluga liste alergenow (np. zamiast migdalow bedzie kokos, a orzechy laskowe pomine zupelnie).
Generalnie zycie jest o wiele latwiejsze, kiedy mozna pochlonac cos slodkiego i do tego smacznego.
Tak, moje drugie imie to Slodkosraj ;)

piątek, 19 sierpnia 2016

Besan

Odkad zaczelam jesc lepiej i odstawilam drogeryjne balsamy do ciala, zobaczylam duza poprawe stanu mojej skory (gladka i elastyczna). Postanowilam pojsc o krok dalej.  Wymyslilam, ze odstawie kosmetyki do wlosow (poza farbami - za bardzo lubie moj niebieski leb). Pol kroku w tym kierunku juz zrobilam, kiedy odkrylam, ze po szamponach z SLS i SLES moj skalp luszczy sie doslownie platami...

Od paru tygodni testuje rozne metody z lepszym i gorszym skutkiem.
Po krotce:
1. mycie sama woda - jak sie opanuje technike, metoda bardzo obiecujaca :)
2. mycie woda z miodem - jak wyzej.
3. mycie wywarem z orzechow pioracych - bardzo dobry efekt, ale ten zapach... bleh! Na szczescie, kiedy wlosy wyschna zapach znika.
4. mycie mydlem do wlosow - przetestowalam jeden rodzaj (jeszcze 2 czekaja na test) - masakra! Nie dosc, ze smrod okrutny, to jeszcze mialam wrazenie jakbym ni cholery nie wyplukala tego mydla z wlosow (pomimo dokladnego plukania i zrobienia plukanki octowej).
5. mycie zielona glinka - wlosy mega czyste, az za bardzo ;) Dobra opcja na generalne szorowanie od czasu do czasu.
6. mycie maka z ciecierzycy - to poki co moj hicior. Nic nie smierdzi, wlosy czyste. Niestety nie mozna tej metody uzywac za czesto, ze wzgledu na nadmiar protein.

Dzis po raz pierwszy testowalam metode nr 6. Jedyny problem jest taki, ze nie udalo mi sie dobrze wyplukac maki z wlosow. Przezornie zalozylam jasna koszulke ;) Ale morda mi sie cieszy, bo ile mozna chodzic z brudnym lbem po nieudanych probach mycia. Wiem, mozna uzyc zwyklego szamponu, ale nie. Uparlam sie!

Poki co, wiecej w tym temacie sie nie wypowiadam, bo wciaz jestem w fazie testowania, a lista metod mycia do testu wciaz dluga (maka zytnia, mleko kokosowe itd).



Ciekawostka: wiecie jak nazywa sie metoda mycia wlosow bez uzycia szamponow?
No-poo. Wdzieczna nazwa, prawda ;)

piątek, 5 sierpnia 2016

Bulion

O magicznym bulionie wspomnialam w TYM poscie.

Zanim podziele sie przepisem chcialam krotko wspomniec, po co w ogole sobie nim glowe zawracac.

Jezeli masz problemy z:
- nieszczelnym jelitem
- alergiami i nietolerancjami
- ze stawami
- ukladem odpornosciowym
- ze skora i wlosami
taki bulion moze zdzialac cuda.
A to wszystko dzieki zawartosci glikozaminoglikanow, glukozaminy, kwasu hialuronowego, siarczanu chondroityny, mineralow i elektrolitow oraz kolagenu.
Od kilku miesiecy pijam taki rosol regularnie i przyznam, ze efekty sa spektakularne. Zoladek i jelita przestaly sprawiac mi problemy, skora ma sie lepiej i dawno nie bolaly mnie kolana (co zdarzalo sie dosc czesto - mam wadliwa budowe tych stawow, a przy treningach 4-5 razy w tygodniu dostaja niezle w kosc). Nie wiem, czy wlosy sie poprawily, bo regularnie traktuje je ostra chemia - tu pomoga tylko nozyczki (lub psychiatra) ;)
Bulion pijam wieczorami zamiast herbaty. Jezeli robie akurat intermittent fasting rewelacyjnie zastepuje mi posilek nie przerywajac postu. Jesli nie mam czasu na sniadanie, pakuje sobie bulionik w kubek termiczny i jestem gotowa do wyjscia (chyba ze jeszcze nie zrobilam makijazu, wtedy potrzebuje dluzszej chwili lub okularow przeciwslonecznych ;) ).

Skladniki:
- kosci masci wszelakiej. ja uzywam tylko wolowych.
- kawalek miesa z koscia (u mnie tez wolowe)
- sol (moga tez byc inne przyprawy)
- 1-2 lyzki octu lub soku z cyryny - wazny krok!
- warzywa (ja nie dodaje)

Przygotowanie:
Na poczatek ukladam mieso i kosci na blasze i wkladam do nagrzanego do 200-220° piekarnika na okolo 20 minut.


Nastepnie przerzucam je do garnka, zalewam woda (tyle, zeby przykryc wszystko), dodaje reszte skladnikow i zostawiam zeby sie pyrkalo. I tak przez 12-36 godzin (czasem dluzej). Specjalnie z mysla o tym bulionie kupilam wolnowar - nie musze pilnowac.
Gotowy bulion przelewam do sloikow i odstawiam, zeby zastygl. Na powierzchni pojawi sie dosc gruba warstwa tluszczu, ktory przekladam do osobnego pojemnika i zuzywam do smazenia (pic sie tego nie da ;) ). Reszta bulionu idzie do lodowki lub zamrazarki. Mozna tez zamrozic w woreczku na lod i dodawac do zup i sosow.



Jak to pic?
Wrzucam do kubka 3-4 lyzki takiego gluta (tak, jak ostygnie przybiera postac galarety), dodaje szczypte soli i zalewam do pelna goraca woda. Gotowe!
Oczywiscie to tylko jedna opcja z wielu.



Wiecej informacji tu:
https://draxe.com/the-healing-power-of-bone-broth-for-digestion-arthritis-and-cellulite/ 
http://paleosmak.pl/rosol/