Jak już pisałam w tym poście, przestałam korzystać z drogeryjnych szamponów na rzecz naturalnych metod. Idea sama w sobie jest fajna, ale szczerze przyznam, że jest to czasami niezły wrzód na d...e. Jednak jestem uparta i nie poddaję się. Na szczęście już wypracowałam swoją rutynę, która sprawdza sie w 90% przypadków.
Ponieważ u każdego sprawdza się co innego, skupię się na metodach, które w moim przypadku okazały się trafione.
1. Mycie samą wodą - dużo tu sie nie zmieniło. Metoda najprostsza, lecz trzeba opanować technikę. Na pewno będę z niej korzystać latem, tym bardziej, że myjąc samą wodą, muszę myć włosy częściej (średnio raz na 2 dni, a nie raz na 6-7).
2. Mycie wywarem z orzechów piorących - rzadko korzystam, bo lubię zmieniać metody, a tu wywar starcza na kilka myć, a trzeba szybko zużyć, żeby sie nie zepsuło (nie mówiąc o kolejnej butelce stojącej w lodówce). Aczkolwiek to chyba jedyny minus tej metody.
3. Mycie mąką z ciecierzycy (besan) - bardzo fajny sposób. Jedyny minus to to, że besan ma dużo protein w sobie i korzystając zbyt często można zrobić sobie stóg siana na głowie :)
4. Mycie mąką żytnią - równie fajna co mąka besan, też dobrze domywa resztki olejów z włosów. Niestety kupiłam sobie mąkę razową, przez co po wysuszeniu włosów, podłoga zasypana jest niewypłukanymi resztkami żyta :)
5. Mycie glinką - metoda na poziomie obu mąk. Jedynie trzeba pamiętać, że wymaga przepłukania włosów wodą z octem dla wyrównania PH.
6. Mycie sodą oczyszczoną - najmocniejsza metoda, dlatego korzystam z niej średnio raz na 4 mycia, żeby nie zniszczyć włosów. Wymaga płukanki zakwaszającej.
7. Mycie jajkiem - jakby dziwnie to nie brzmiało, metoda jest rewelacyjna. Jednak jak w przypadku ciecierzycy, ze względu na wysoką ilość protein, trzeba uważać z częstotliwościa mycia - stóg siana i te sprawy. O czym jeszcze trzeba pamiętać - metoda ta wymaga chłodnej wody, żeby nie zrobić sobie jajecznicy na głowie :)
8. Tzw. Swiety Gral - mieszanka glinki, miodu, octu, wody i olejków eterycznych. Bardzo fajny sposób dla średnio zabrudzonych włosów.
Mycie mąką żytnią, glinką i sodą oczyszczoną wypłukuje dość sporo farby z włosów. Mi to nie przeszkadza, ale może być to upierdliwe.
We wszystkich przypadkach dużą rolę odgrywa szczotkowanie włosów szczotką z naturalnego włosia (rozprowadza sebum po długości włosa, co działa jako naturalna ochrona).
Tym sposobem w ciągu ostatniego pół roku z drogeryjnego szamponu korzystałam 2-3 razy. Mój skalp jest mi za to wdzięczny. Włosy są jeszcze w fazie adaptacji, ale mają się coraz lepiej. Nie są już takie sypkie i delikatne jak przy szamponach i odżywkach, ale nie narzekam (przynajmniej mogę upiąć w koka bez używania gumek).
Do zabezpieczania końcówek używam różnych olejów (w zależności co mam pod ręką). Dużo też daje przepłukanie włosów na koniec mycia zimną wodą.
Udanego tygodnia, kochani.
A.